Playlista

sobota, 14 grudnia 2013

Książka póki co bez tytułu str. 68 - 76

Agata dała fragment swojej książki, to ja też dam. Od razu napomne, że ksiazke wciąż poprawiam, więc będe wdzięczna za wszelkie uwagi. To jest rozdział 8, wzięłam tak ze środka. Może być dość długie i być sporo błędów, ale pisałam na tablecie bez polskich znaków.

-Czyli tak w skrócie. Ty czytasz w myślach?

-Wow ty to potrafisz skrócić godzinną opowieść. Tak tak to mniej więcej wygląda

-Aha dobrze wiedzieć - powiedział jednocześnie ze zdenerwowaniem pocierajac rękoma o swoje i tak już przetarte dżinsy - super - dodał już spokojniej,a  nawet z lekkim uśmiechem

-Czekaj czy ja się nie przesłyszałam, ty powiedziałeś super?

-No tak, a czemu nie, przecież czytanie w myślach to super sprawa

-Też tak kiedyś myślałam, ale to nie do końca prawda

-Dlaczego?

-No mocy można fajnie używać, tylko, że od kiedy je mam nie czuję się bezpiecznie

-Jak to?

-Ktoś mnie ściga i to nie dla żartu, by mnie nastraszyć, to jest poważne i normalnie nigdy tego nie mówię, ale ja się boję.

-Będzie dobrze – pocieszył mnie

-Jedynie jeśli odkryje kto mnie śledzi, co potrafi i czemu mnie śledzi, a potem jak go powstrzymać i dopiero wtedy będzie dobrze – wyrzuciłam z siebie.

-Posłuchaj pierwszy krok do wygranej to spokój, a więc uspokój się

-Okej, okej. Powiem ci, ze strasznie mnie zdziwiło jak szybko mi uwierzyłeś, choć nie powiem, ze to źle

-No cóż mogę powiedzieć z natury jestem naiwny i widzę po oczach kiedy ktoś kłamię.

-Czyli jestem dla ciebie jak otwarta księga, tak jakby ty też czytasz w myślach, a może masz w oczach wykrywacz kłamstw

-Zabawne, ale wątpie, choć nie przecze, że byłoby super.

-Widze, że uwielbiasz przygody

-Skoro mowa o przygodach to co ty na to, żeby pójść dzisiaj po szkole do lasu? – zaproponował chłopak – tak żebyś odreagowała, uspokoiła się

-Przyda mi się, spotkajmy się przed szkołą.

Jak się umówiliśmy spotkaliśmy się od razu po lekcjach przed budynkiem szkoły.

-Czasem mi się wydaje jakby nasza buda miałą tysiąc lat

-Tak jest dość stara, ale tysiąca bym jej nie dała, może dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć- zażartowałam, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

Jakieś piętnaście minut później doszliśmy do lasu naprzeciwko mojego domu. Pełen drzew liściastych sięgających aż do chmur i krzaków z jadalnymi jak i trującymi owocami.  Nigdy nie zagłębiłam się w ten las, raczej spacerowałam gdzieś gdzie widać, było jeszcze ulice, ale teraz szliśmy dalej. Ja kroczyłam kilka kroków za Joshem co chwile oglądając się za siebie i patrząc, czy widać jeszcze kawałek ulicy. Las był naprawdę piękny w pewnym momencie szłam z głową wpatrzoną w korony drzew, że aż potknęłam się o wystający korzeń, w rezultacie upadłabym w błoto, ale w ostatniej chwili złapał mnie Josh.

-Jak to jest, ze już trzeci raz uratowałeś mnie?

-Widocznie mam do tego talent – odpowiedział z uśmiechem.

Mama zawsze mowila mi, zeby zapamietywac najpiękniejsze momenty zycia i nie pozwolic niczemu zniszczyc tych wspomnień. I wlasnie w tym momencie czulam, ze nie chce zapomniac tego dnia nigdy, ja i moj prawdziwy przyjaciel, nigdy bym sie nie spodziewala, ze moje masrzenia moga sie tak szybko spelnic i tak wiele zmienia, na lepsze. Jednak jak zwykle bywa z tym moim szczesciem, nie moge pozostac szczesliwa, bo gdy juz dochodzimy do czesci lasu ktora wydaje sie o wiele bardziej ciemna niz czesc lasu ktora wlasnie szlismy i o wiele bardziej mroczna i straszna niz tamta czesc lasu. Tu wydawalo mi sie, ze kszaki przybieraja jakies dziwne ksztalty, jakby krzyk, skala w ksztalcie tasaka i ociekajaca z niego krew w postaci wody ze strumienia. Wszystko tu wydawalo sie takie ciche, a ta cisza wrecz zabijala, gdy po chwili rozlegal sie ogluszajacy pisk. Zaslonilam uszy i wykszywilam sie z bolu prubujac nie upasc na ziemie. Po chwili chalas ustal i moglam odslonic uszy. Spojrzalam na Josha, po jego wyrazie twarzy wyczytalam, ze rowniez jest zdziwiony i ma zle przeczucia.

-Nigdy nie widzialam tego miejsca- powiedzialam do chlopaka.

-Mam zle przeczucia, lepiej chodzmy z tad.

-Czekaj. -zatrzymalam go -chce zobaczyc...

-co?

-wlasnie nie wiem, ale wiem jedno, nie bede jak inni, ja chce ryzykowac, bez ryzyka nie ma zabawy, slowa Elizy

-skoro tak chcesz, ale jesli cos nam sie stanie to zabije Elize.

-przykro mi ci o tym mowic, ale to ona raczej predzej cie zabije - wolalam go jednak uswiadomic o strasznej prawdzie. Przeciez wszyscy wiedza, ze Eliza jest silniejsza od Josha.

-dobra, ale wrazie jakiegokolwiek niebezpieczenstwa, od razu sie wycofujemy ok?

-jasne, tylko mi sie tu nie rozplacz, to tylko dosc dziwnie wygladajacy lasa- uspokoilam go i fuszylismy przed siebie.

Przez chwile miam ochote zajrzec do jego mysli. Zobaczyc jego najskrytrze pragnienia i obawy, ale wiem, ze gdybym to zrobila to wszystko straciloby swoj czar, a on nigdy by mi tego nie wybaczyl. Naprawde trudno nie korzystac z takiej super mocy, to jest strasznie kuszace, dzieki temu nie musze bacmsie odrzucenia i zawsze wiedziec co powiedziec, ale przy Joshu tego nie potrzebowalam, bo i tak zawsze jakos tak wychodzilo, ze wiedzialam co i gdzie powiedzieć.

-Widzisz to tam?- odezwal sie nagle chlopak i wskazal gdzies palcem. To bylo male jeziorko pelne ciemnej wody w ktorej nie bylo widac dna, ale nie bylo pewne czy jest zanieczyszczona, czy to jedynie taka gra swiatel.

-jezioro? Wyglada normalnie.

- nie. Tam - wskazal na cos obok jeziora. To stawalo sie coraz wieksze i wieksze az uformowala sie z niergo postac czlowieka, a raczej cienia. Tego samego ktorego spotkalam dzisiaj rano.

-Ej to przez ciebie spoznilam sie na pierwsza lekcje

-to chyba nie czas zeby sie zalic - madrze zauwazyl Josh

- no fakt, ale to jego wina - zwrocilam sie do niego i wtedy cien odwroci glowe, wiedzialam co zaraz nadejdzie - biegni, biegnij, biegnij - wrzasnelam do chlopaka i w momencie gdy ruszylismy biegiem cien rzucil sie do biegu. Nigdy nie bylam najlepsza w bieganiu, wiec juz po kilkanastu krokach bylam zasapana i musialam sie trzymac za bok. Odwrocilam glowe do tylu i zobaczylam jak cien wyciaga luk i strzale i automatycznie przyspieszylam, zeby dorownac Joshowi.

-Skąd on wytrzasnal luk?

-nke zajmuj sie tym tylko biegnij!

-Lewo! - krzyknelam do niego

-co?

- unik w lewo- Josh zdazyl sie odsunąć sekundę przed tym, gdy strzała przeleciaął tam gdzie przed chwilą stał.

-Dzięki – uśmiechnął się z ulgą

-Uważaj teraz z drugiej strony, w górę, kucnij, podskocz i biegnij ile sił w nogach – radziąłm mu cały czas co ma robić dopóki mojej głowy nie przeszył przeraźliwy zgrzyt. Złapałam się za uszy i krzycząc zemdlałam.

Tak troche pogrubienie mi nawala, więc macie tak troche nieczytelnie.
/Wera

1 komentarz:

  1. Ja tam daję nie całe 2 strony a ty tu walisz całym rozdziałem? :O
    Czuje się oszukana :c

    OdpowiedzUsuń

Trololololo

Hahahaha :D