-Czyli tak w skrócie. Ty czytasz w myślach?
-Wow ty to potrafisz skrócić godzinną opowieść. Tak tak to mniej więcej wygląda
-Aha dobrze wiedzieć - powiedział jednocześnie ze zdenerwowaniem pocierajac rękoma o swoje i tak już przetarte dżinsy - super - dodał już spokojniej,a nawet z lekkim uśmiechem
-Czekaj czy ja się nie przesłyszałam, ty powiedziałeś super?
-No tak, a czemu nie, przecież czytanie w myślach to super sprawa
-Też tak kiedyś myślałam, ale to nie do końca prawda
-Dlaczego?
-No mocy można fajnie używać, tylko, że od kiedy je mam nie czuję się bezpiecznie
-Jak to?
-Ktoś mnie ściga i to nie dla żartu, by mnie nastraszyć, to jest poważne i normalnie nigdy tego nie mówię, ale ja się boję.
-Będzie dobrze – pocieszył mnie
-Jedynie jeśli odkryje kto mnie śledzi, co potrafi i czemu mnie śledzi, a potem jak go powstrzymać i dopiero wtedy będzie dobrze – wyrzuciłam z siebie.
-Posłuchaj pierwszy krok do wygranej to spokój, a więc uspokój się
-Okej, okej. Powiem ci, ze strasznie mnie zdziwiło jak szybko mi uwierzyłeś, choć nie powiem, ze to źle
-No cóż mogę powiedzieć z natury jestem naiwny i widzę po oczach kiedy ktoś kłamię.
-Czyli jestem dla ciebie jak otwarta księga, tak jakby ty też czytasz w myślach, a może masz w oczach wykrywacz kłamstw
-Zabawne, ale wątpie, choć nie przecze, że byłoby super.
-Widze, że uwielbiasz przygody
-Skoro mowa o przygodach to co ty na to, żeby pójść dzisiaj po szkole do lasu? – zaproponował chłopak – tak żebyś odreagowała, uspokoiła się
-Przyda mi się, spotkajmy się przed szkołą.
Jak się umówiliśmy spotkaliśmy się od razu po lekcjach przed budynkiem szkoły.
-Czasem mi się wydaje jakby nasza buda miałą tysiąc lat
-Tak jest dość stara, ale tysiąca bym jej nie dała, może dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć- zażartowałam, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Jakieś piętnaście minut później doszliśmy do lasu naprzeciwko mojego domu. Pełen drzew liściastych sięgających aż do chmur i krzaków z jadalnymi jak i trującymi owocami. Nigdy nie zagłębiłam się w ten las, raczej spacerowałam gdzieś gdzie widać, było jeszcze ulice, ale teraz szliśmy dalej. Ja kroczyłam kilka kroków za Joshem co chwile oglądając się za siebie i patrząc, czy widać jeszcze kawałek ulicy. Las był naprawdę piękny w pewnym momencie szłam z głową wpatrzoną w korony drzew, że aż potknęłam się o wystający korzeń, w rezultacie upadłabym w błoto, ale w ostatniej chwili złapał mnie Josh.
-Jak to jest, ze już trzeci raz uratowałeś mnie?
-Widocznie mam do tego talent – odpowiedział z uśmiechem.
Mama zawsze mowila mi, zeby zapamietywac najpiękniejsze momenty zycia i nie pozwolic niczemu zniszczyc tych wspomnień. I wlasnie w tym momencie czulam, ze nie chce zapomniac tego dnia nigdy, ja i moj prawdziwy przyjaciel, nigdy bym sie nie spodziewala, ze moje masrzenia moga sie tak szybko spelnic i tak wiele zmienia, na lepsze. Jednak jak zwykle bywa z tym moim szczesciem, nie moge pozostac szczesliwa, bo gdy juz dochodzimy do czesci lasu ktora wydaje sie o wiele bardziej ciemna niz czesc lasu ktora wlasnie szlismy i o wiele bardziej mroczna i straszna niz tamta czesc lasu. Tu wydawalo mi sie, ze kszaki przybieraja jakies dziwne ksztalty, jakby krzyk, skala w ksztalcie tasaka i ociekajaca z niego krew w postaci wody ze strumienia. Wszystko tu wydawalo sie takie ciche, a ta cisza wrecz zabijala, gdy po chwili rozlegal sie ogluszajacy pisk. Zaslonilam uszy i wykszywilam sie z bolu prubujac nie upasc na ziemie. Po chwili chalas ustal i moglam odslonic uszy. Spojrzalam na Josha, po jego wyrazie twarzy wyczytalam, ze rowniez jest zdziwiony i ma zle przeczucia.
-Nigdy nie widzialam tego miejsca- powiedzialam do chlopaka.
-Mam zle przeczucia, lepiej chodzmy z tad.
-Czekaj. -zatrzymalam go -chce zobaczyc...
-co?
-wlasnie nie wiem, ale wiem jedno, nie bede jak inni, ja chce ryzykowac, bez ryzyka nie ma zabawy, slowa Elizy
-skoro tak chcesz, ale jesli cos nam sie stanie to zabije Elize.
-przykro mi ci o tym mowic, ale to ona raczej predzej cie zabije - wolalam go jednak uswiadomic o strasznej prawdzie. Przeciez wszyscy wiedza, ze Eliza jest silniejsza od Josha.
-dobra, ale wrazie jakiegokolwiek niebezpieczenstwa, od razu sie wycofujemy ok?
-jasne, tylko mi sie tu nie rozplacz, to tylko dosc dziwnie wygladajacy lasa- uspokoilam go i fuszylismy przed siebie.
Przez chwile miam ochote zajrzec do jego mysli. Zobaczyc jego najskrytrze pragnienia i obawy, ale wiem, ze gdybym to zrobila to wszystko straciloby swoj czar, a on nigdy by mi tego nie wybaczyl. Naprawde trudno nie korzystac z takiej super mocy, to jest strasznie kuszace, dzieki temu nie musze bacmsie odrzucenia i zawsze wiedziec co powiedziec, ale przy Joshu tego nie potrzebowalam, bo i tak zawsze jakos tak wychodzilo, ze wiedzialam co i gdzie powiedzieć.
-Widzisz to tam?- odezwal sie nagle chlopak i wskazal gdzies palcem. To bylo male jeziorko pelne ciemnej wody w ktorej nie bylo widac dna, ale nie bylo pewne czy jest zanieczyszczona, czy to jedynie taka gra swiatel.
-jezioro? Wyglada normalnie.
- nie. Tam - wskazal na cos obok jeziora. To stawalo sie coraz wieksze i wieksze az uformowala sie z niergo postac czlowieka, a raczej cienia. Tego samego ktorego spotkalam dzisiaj rano.
-Ej to przez ciebie spoznilam sie na pierwsza lekcje
-to chyba nie czas zeby sie zalic - madrze zauwazyl Josh
- no fakt, ale to jego wina - zwrocilam sie do niego i wtedy cien odwroci glowe, wiedzialam co zaraz nadejdzie - biegni, biegnij, biegnij - wrzasnelam do chlopaka i w momencie gdy ruszylismy biegiem cien rzucil sie do biegu. Nigdy nie bylam najlepsza w bieganiu, wiec juz po kilkanastu krokach bylam zasapana i musialam sie trzymac za bok. Odwrocilam glowe do tylu i zobaczylam jak cien wyciaga luk i strzale i automatycznie przyspieszylam, zeby dorownac Joshowi.
-Skąd on wytrzasnal luk?
-nke zajmuj sie tym tylko biegnij!
-Lewo! - krzyknelam do niego
-co?
- unik w lewo- Josh zdazyl sie odsunąć sekundę przed tym, gdy strzała przeleciaął tam gdzie przed chwilą stał.
-Dzięki – uśmiechnął się z ulgą
-Uważaj teraz z drugiej strony, w górę, kucnij, podskocz i biegnij ile sił w nogach – radziąłm mu cały czas co ma robić dopóki mojej głowy nie przeszył przeraźliwy zgrzyt. Złapałam się za uszy i krzycząc zemdlałam.
Tak troche pogrubienie mi nawala, więc macie tak troche nieczytelnie.
/Wera
Ja tam daję nie całe 2 strony a ty tu walisz całym rozdziałem? :O
OdpowiedzUsuńCzuje się oszukana :c